niedziela, 21 grudnia 2014

PREZENTY OSTATNIEJ SZANSY

Datę Gwiazdki ustalono już w roku 1123 i od tamtej pory nie uległa ona zmianie. Jest więc mnóstwo czasu, aby ją spokojnie zaplanować i przemyśleć.

A tymczasem część ludu pracującego rok w rok daje się niczym drogowcy zaskoczyć i uświadamia sobie, że to już za chwilę, a tu jeszcze grzybów nie kupili, karpia nie zamordowali przyrządzili, a co najważniejsze - wciąż nie mają prezentów.

Co robić? Czasu mało, pieniędzy też, a na plecach czuć oddech rodziny stanowczo domagającej się wkładu w świąteczne przygotowania (babcia rybę, ciocia Frania ciasto, a ty sałatki, ale mają być świeże, wieloskładnikowe i pasujące do pierogów).

Wbrew rozmaitym kampaniom społecznym po zakupy możemy wybrać się nawet 24 grudnia (byle przed 14.00).

Prezenty last minute trzeba zrobić szybko i bez zbędnych ceregieli, kierując się w jedyne słuszne miejsce - do księgarni. Będzie przynajmniej o czym rozmawiać przy wigilijnym stole (kiedy wyczerpie się kwestie polityki, jedzenia i dalszej rodziny, urządzającej konkurencyjną imprezę u siebie).

Propozycja nr 1:

Coś do pooglądania, czyli książka z obrazkami dla dorosłych ;) Bardzo udana (i niedroga jak na te gabaryty) seria.

Propozycja nr 2:

Wnętrza po raz drugi, tym razem więcej tekstu (ale zdjęcia też są). Jak sprawić, by nasz dom nie wyglądał "katalogowo"?

Propozycja nr 3:

Wychodzimy do miasta. Które miejsca przyciągają, a które odpychają i dlaczego? (tu można prowadzić zażartą dyskusję, tak na lepsze trawienie)

Propozycja nr 4:

Do poczytania. Jak żyć między budynkami, czyli urbanistyka nie tylko dla profesjonalistów. Polecam!

Propozycja nr 5:

Coś lekkiego, czyli popularne duże miasta na weekend. Może by tak spędzić kolejne święta w którymś z nich?

Propozycja nr 6:

... bo podróż to nie tylko samolot "do" i "z" kurortu.

To tyle. Skompletowanie powyższej listy nie powinno przysporzyć większych trudności przy obecnym wskaźniku czytelnictwa. A zatem - Wesołych Świąt :)

poniedziałek, 27 października 2014

TO BUILD OR NOT TO BUILD...

... that is the question.

I zbudowali.
Gdański Teatr Szekspirowski, czyli pierwszy po drugiej wojnie światowej wybudowany od podstaw budynek teatru dramatycznego.
(No bez żartów. Jasne, że pierwszy, ale w Polsce).

Ekipę Manifestu niezmiernie cieszy ten fakt, bo mogłoby w tym miejscu powstać coś okropnego, albo strach pomyśleć - nawet galeria handlowa.
.
Wbrew logice dziejów i władz samorządowych - powstał jednak teatr.
Taka historia.
Dalej jest jeszcze dziwniej, bo daremna próba nabycia biletów na jedno z przedstawień dowodzi, że instytucja cieszy się zaskakującą popularnością.
A gratisów przecież tam nie rozdają.

Tak więc pojechaliśmy, zobaczyliśmy i co tu kryć - się zachwyciliśmy, albowiem jest to kawał świetnego budownictwa.

Oczywiście, zachwytów naszych nie podzielają losowo przepytani mieszkańcy Gdańska, w końcu,  sorry, taki mamy naród.

A zatem:

Zarzut nr. 1:
"To mauzoleum jakieś jest, po co takie mauzoleum? Ja na pewno tam chodzić nie będę!"

Nasza szybka riposta:
Nie mogę się oprzeć, aby nie zacytować w tym miejscu:


Źródło: Fototeka Filmoteki Narodowej



Zarzut nr 2:
"To świątynia jakaś egipska jest jakaś, do tego brzydka. Nigdzie w Egipcie jej nie chcieli, to zbudowali u nas" 

Nasza szybka riposta:
No co, w Warszawie też mają, i nie narzekają, o:

Źródło: pl.wikipedia.org

Zarzut nr. 3:
"Czemu on taki czarny??? Czarny znaczy nudny, brzydki i smutny."

Nasza szybka riposta:
Coco Chanel


Źródło: www.vogue.com


Zarzut nr 4:
"Czemu to nie gotyk??? Cały Gdańsk to gotyk (sic!), czerwona cegła, a to - szkoda gadać."

Nasza szybka riposta:
Eee...szkoda gadać. 

Zarzut nr 5. "Nie pasuje tu. Nie pasuje do Dolnego Miasta!!! " (sic!)

Nasza szybka riposta:
Patrz wyżej.


Tak więc dzielnie odpieramy wszelkie zarzuty.
Gawiedź - Manifest  - 0 do 5
Naszym zdaniem...










...jest całkiem nieźle. A nawet bardzo dobrze. Nie bójmy się mocnych słów - genialnie.
Brawa dla autora.


niedziela, 21 września 2014

EUROPEJSKIE CENTRUM SOLIDARNOŚCI




Od hucznego otwarcia ECS minęło już kilka tygodni.
Kurz opadł, vipy wyjechały, można na spokojnie zobaczyć co się z tego zamieszania wyłoniło.
Tym razem bez towarzystwa dzikich tłumów spragnionych sensacji i gratisów.

Tak więc, jak zwykle krótko i po wojskowemu - podsumowanie.
Co nam się podoba i dlaczego.

Po pierwsze, architektura budynku wg projektu gdańskiej pracowni Fort jest fantastyczna.
Wizjonerska i oryginalna.
Mimo to zarówno bryła, jak i użyte materiały od początku budziły kontrowersje.
Głos ludu najlepiej wyraził pewien taksówkarz, który zabawiając nas obowiązkową pogawędką w czasie przejazdu, odsądził z furią budynek od  czci i wiary, wyrażając na koniec nadzieję, że będzie może trochę lepiej jak to to na końcu pomalują (!).
Jak rozumiem, fakt, że jednak nie pomalowali był dla wielu niemiłym zaskoczeniem.
No bo jak to, góra zardzewiałej blachy w środku "pięknego", "zabytkowego"miasta?
Żeby chociaż szkło, nierdzewna stal i złote okucia w oknach, a tu panie budowali najpewniej z odpadków i w ogóle jaki wstyd.
Tymczasem trudno sobie wyobrazić, żeby można było w lepszy sposób przekazać dziedzictwo i nastrój tego miejsca.

I stała się rdza. Odpowiednia stal i problem z głowy.

Po drugie - elementy przyciągające ludzi, czyli magnesy. Jest szansa, że będą tu bywać nie tylko wycieczki szkolne, a wokół budynku nie będzie smutno hulał wiatr.

Magnes nr 1 - wodospad w wersji mini, bo ludzie zazwyczaj gromadzą się tam, gdzie woda.
Magnes nr 2 - wygodne siedzenia (w tym przypadku niezwykle modne hipsterskie leżaki). Oczywiście, nad wodą.
Magnes nr 3 - kombinacja dwóch poprzednich. Woda i ławki doprawione szczyptą zieleni (no i zakaz wprowadzania psów - jedyny nieskażony trawnik w okolicy).

Po trzecie, wystrój wnętrza. Nowoczesny, ale nienachalny i stanowiący dobre tło dla wystaw i innych kulturalnych imprez. Jest nawet ogród zimowy.
Przestrzeń robi spore wrażenie dzięki dużej, niemal katedralnej wysokości, licznym dynamicznym otwarciom i prześwitom. Mimo to budynek nie przytłacza.

Już widzę te tłumy wagarowiczów... a niech przychodzą, może zajrzą do biblioteki albo na wystawę.


Po czwarte - funkcje. W ofercie Centrum są wystawy, wykłady,  jest ogólnodostępna  biblioteka z czytelnią, Wydział Zabaw dla dzieci, a w planach kawiarnia, bar, restauracja - czyli każdy znajdzie coś dla siebie. Zresztą, sprawdźcie sami, o tutaj.
Autorzy programu budynku zadbali o to, aby stworzyć instytucję wielofunkcyjną i elastyczną - co daje nadzieję, że będzie tętniła życiem.


Wystawa stała, a na niej gość z samego zgniłego Dzikiego Zachodu.
Po piąte - wystawa stała.
Wiadomo jak mogło być.
Pomnikowo, martyrologicznie i cmentarnie.
Z przyjemnością donosimy, że na szczęście nie jest. Przesłanie wystawy jest bardzo pozytywne i optymistyczne, gdyż zjawisko Solidarności potraktowano tak, jak na to zasługuje - czyli jak wielki, bezprecedensowy w naszej historii sukces.
Wystawa jest bardzo pomysłowa, świetnie oddaje nastrój lat osiemdziesiątych i nie przynudza.
Jest tak, jak trzeba - ekspozycja raz wieje totalitarną grozą, a raz przekornym poczuciem humoru.
Nikt raczej nie pozostanie obojętny.
W każdym bądź razie nasi zwyciężyli i tego będziemy się trzymać.

Groźnie...


...nostalgicznie...


... i psychodelicznie.


Street art.

No właśnie.


Po szóste - otoczenie. Mamy niepowtarzalną okazję przejść się po terenach postoczniowych wokół ECS, do tej pory niedostępnych. Trzeba się spieszyć, bo mają je zabudować.

Malownicze pustostany. Urządzałabym.

Idealna sceneria dla teledysku. Ci panowie chyba to kiedyś wykorzystali.




sobota, 6 września 2014

PARIS, PARIS


Moja relacja z mieszkańcami Paryża nie jest do końca uporządkowana.
Jakby to powiedzieć... No mam z nimi pewien problem.
Bo podobno gburowaci, opryskliwi i palą publicznie papierosy.
Śmierdzące, czarne gauloises.

Mimo to, z bólem przyznaję, że są jednak pewne elementy ich stylu życia, które darzę łaskawie zachwytem i po cichu kopiuję.

Na przykład wnętrza mieszkań w paryskich kamienicach. Przeglądając setki zdjęć uznałam, że choć różne, często cechują się niezwykłą urodą i mają jednak pewne wspólne cechy. A zatem...


Et voila! Le chic de Paris razy dziesięć:

1. Przede wszystkim okna. Ogromne i dające dużo światła. Dziś już tak się nie buduje, a przynajmniej nie u nas.

Aż chce się wziąć głęboki oddech... Źródło: (klik)

2. Drewniane podłogi, najlepiej lekko nadgryzione zębem czasu. Uwielbiam.

a-room-with-a-view:

(via 16 house: NICE SPACE)
Chcę taką! Źródło: (klik)

3. Stare i nowe to dobre połączenie. Le chic Parisien nie boi się śladów zużycia.

Serge Mouille is my favorite light fixture designer. He remains famous primarily for his minimalistic designs and use of uniformly black painted metal materials. This double arm light fixture reproduction is very discrete but also very functional. I found the old table in the southwest of France and I mixed it with three Eames chairs and one Arne Jacobsen.
Coś starego, coś nowego... (a nawet coś niebieskiego). Źródło: (klik)



4. Kontrolowany chaos. Z naciskiem na "kontrolowany". Rozwiązanie dobre nawet dla perfekcjonistów - minimalistów.

Niby te obrazy zapomnieli powiesić, pustych butelek nie wynieśli... a jednak wszystko w przemyślanym porządku i na swoim miejscu. Źródło: (klik)


5. Biel. Dużo, dużo bieli. I od razu wszystko do siebie pasuje.

From French by Design
I wszystko jasne! Znaczy się, białe. Źródło: (klik)


 6. Plastique-non-fantastique. Plastiku nie ma wcale, albo jego użycie jest znikome i pod ścisłą kontrolą.

Sanctuary: Details from a Parisian loft - bathroom, close up
Znaleźć tu można wszystko. Oprócz plastiku. Źródło: (klik)

7. Wykorzystanie naturalnych walorów miejsca. Każda okolica takie posiada, a Paryżanie świetnie o tym wiedzą.

A place to sit and watch the perfectly Parisian day go by.
Jedna z głównych ulic, dachy, sąsiedzi na wyciągnięcie ręki... to wcale nie muszą być wady. Źródło: (klik)


8. Balkon nie musi być graciarnią, nawet jeśli wychodzi na ulicę i ma wielkość znaczka pocztowego.

Paris balcony
Idealne miejsce na śniadanie, kiedy reszta domowników w końcu sobie pójdzie. Źródło: (klik)


9. Kwiaty. Trochę ogrodu w zalewie betonu, kamieni i cegieł.

Vibrant Flower Balconies add to the Iconic Parisian Architecture
I już nie trzeba pstrokato malować elewacji, jak to mają w zwyczaju w pewnym kraju nad Wisłą. Źródło: (klik)


10. Mieszanie epok i stylów. Bo kto powiedział, że nowe meble trzeba kupować seriami, a  stare wyrzucić.

Eclectic Bathroom with Patterned Tile and Bookshelves// Inside a Perfectly Boho Parisian Flat
Biblioteka??? Nie, łazienka. Regał po babci w nowym wcieleniu zestawiony z nową, ale odpowiednio stylizowaną  "porcelaną" Źródło: (klik)


To jak, lubić ich? Nie lubić? A jest możliwe i jedno, i drugie?

Purystów językowych informuję, że za ewentualne błędy w użytych przeze mnie wyrażeniach francuskich odpowiada tłumacz google i wszelkie pretensje należy kierować bezpośrednio do niego.






piątek, 22 sierpnia 2014

10 POZYTYWNYCH PROCESÓW ZACHODZĄCYCH W POLSKIM KRAJOBRAZIE



Na specjalne życzenie czytelników - trochę optymizmu.  Krótko, zwięźle, bez zbędnego przedłużania. Może nie do końca jak w tytule, bo na punkty 9 i 10 jeszcze nie wpadłam.

1. Rewitalizacja zabytkowych centrów miast.
Rzekłabym - czas najwyższy.

Są kwiatki, jest ładnie, to i ludzie się pojawili. Źródło: www.nowysacz.pl


2. Rozwój małej gastronomii.
 I nie mam tu na myśli sieciówek z jedynie słuszną kawą, ale bary, kawiarnie, naleśnikarnie, gdzie widać rękę - i gust - właściciela. Na przykład tu:

Cafe Prowincja, Puck. Najlepsza kawa, najlepsze ciasta, piękny wystrój wnętrza - czego chcieć więcej? Zdjęcie pochodzi z profilu kawiarni na facebooku. (klik)


3. Rewitalizacja, lub wręcz budowa nowych przystani jachtowych.
 Bo teraz taka moda. Bo sport to zdrowie.


Przystań jachtowa w Gdyni. Lepiej niż w "Miami Vice".


4. Odkrycie (geograficzne nawet) - niektóre miasta leżą nad rzekami i warto ten fakt wykorzystać.

Podobno wieczorem lepiej tu nie bywać... ale w dzień jest całkiem przyjemnie, można nawet wypożyczyć kajak. Gdańsk, Stare Przedmieście, okolice Baszty pod Zrębem.

5. Wzrost jakości projektowanych budynków.
 Wreszcie się nauczyli;)

Toruń. Nowy budynek, a niczego nie udaje, wręcz idealnie wpisuje się w architekturę Starego Miasta.


6. Rozbudowa sieci komunikacji publicznej
- i można balować do trzeciej w nocy (bo nie trzeba do rana - wszak jest czym wrócić).

... i korki już niestraszne! Źródło: pl.wikipedia.org


7. Próby tworzenia wspólnej przestrzeni publicznej
- i niedewastowanie jej następnego dnia po otwarciu.

Gdyński Infobox. Zieleń, leżaki i zapiekanki. Żyć, nie umierać:) Źródło: www.archirama.muratorplus.pl


8. Powolny (ale zawsze) wzrost świadomości estetycznej Polaków.

Szerzej tu: (klik)


Ciąg dalszy nastąpi?


niedziela, 17 sierpnia 2014

CENTRA HANDLOWE SĄ (PRAWIE) W PORZĄDKU







Są takie momenty, kiedy człowiek z czułością i wdzięcznością spogląda na korporacje budujące centra handlowe.
Te chwile słabości (na umyśle) zdarzają się w sytuacjach, kiedy czasu jest mało, a aura na zewnątrz nie sprzyja (za gorąco, albo za zimno).
Zamiast całodziennej bieganiny z wywieszonym językiem po całym mieście centra handlowe kuszą wizją klimatyzowanych pasaży, w których wszystko załatwimy od ręki...
Przynajmniej teoretycznie.
Jeśli nie będziemy zbytnio wybredni.
I nie utkniemy po drodze do mega sklepu w korku...

W każdym razie wyobraźmy sobie, że jeżeli mamy odrobinę szczęścia, tak to właśnie może działać.
Mamy szansę oszczędzić na zakupach czas i siły, które możemy spożytkować w bardziej sensowny sposób.
Nawet anarchista by się skusił.
Czyli niby fajnie.

Oczywiście, to wszystko co powyżej napisałem stoi w całkowitej sprzeczności z celami korporacji handlowych.
Nikt przecież nie buduje tych molochów dla naszej wygody, a ostatnią rzeczą, jakiej ci cwani krwiopijcy chcą, to szybkie zakupy.

poniedziałek, 28 lipca 2014

ŻYCIE NA PLACU




Jaki kraj taka bohema...




Kiedy Jan Gehl na początku lat 60 zaproponował, żeby pewne części Kopenhagi wyłączyć z ruchu samochodowego i przeznaczyć wyłącznie dla pieszych, praktycznie wszyscy pukali się w czoło.
Argumentowano, że Duńczycy nie są Włochami i niezależnie od tego jak wspaniałe warunki im się przygotuje, nie wyjdą z domów. Czyli nowe przestrzenie publiczne są bez sensu, bo będą świeciły pustkami.

Bo w Dani jest za zimno.
Bo nie ma takiej tradycji, żeby się bez sensu szwendać. To nie po nordycku.
Bo po co chodzić skoro mamy samochody.
Bo...tak.

piątek, 25 lipca 2014

WSPANIAŁE KORZYŚCI Z BRAKU TURYSTÓW





Zachwycająca pustka...




Ponieważ jako rasowy Polak cały czas marudzę, postanowiłem dla odmiany - z okazji wakacji - czymś się pozachwycać.
Po dłuższym namyśle wybór padł na turystykę globalną w Polsce.
A w zasadzie brak turystyki globalnej w Polsce.

Tak więc zachwyca mnie, że Polska jest takim zadupiem do którego prawie nikt nie przyjeżdża.
No ktoś tam jednak zawita, ale są to jakieś takie drobne odpryski, niedobitki. Tu trochę niemieckich emerytów, tam pijani Brytyjczycy i kilku zagubionych Chińczyków. Jednym słowem - nie ma o czym mówić i dla uproszczenia z czystym sumieniem możemy o nich zapomnieć.

No więc nikt nie przyjeżdża i to mnie raduje.

wtorek, 10 czerwca 2014

ŚPIESZMY SIĘ KOCHAĆ BUDYNKI, TAK SZYBKO JE OCIEPLAJĄ







Pewna znana mi lekarka (tak, tak, mówię o Tobie) zwykła mawiać, że w medycynie każdy ma swój cmentarzyk.
W architekturze jest niestety podobnie, choć na szczęście nie dosłownie. Nie mamy co prawda cmentarzyków (przynajmniej większość z nas, odpukać, tfu, tfu, solą przez ramię) ale mamy swoje ściany płaczu.
Nasze działania nie powodują zejścia pacjenta, tylko zejście urody budynku.
Dusimy delikwenta piętnastoma centymetrami styropianu, w oczy wstawiamy tanie okna PCV i po zabawie.
Jest zabytek i nie ma zabytku. Cały proces nazywa się fachowo termomodernizacją, potocznie "ociepleniem". 
Mało jest budynków które są w stanie przetrwać taki eksperyment bez uszczerbku na urodzie.
Nikt nie jest bez winy. I moje sumienie nie jest czyste.
Oczywiście mogę się wytłumaczyć, tak jak wszyscy:

 - Ja tylko wykonywałem rozkazy.
-  Nie do mnie należała decyzja.
-  Młody byłem, nie wiedziałem co czynię.

sobota, 7 czerwca 2014

SOCREALIZM JEST COOL





Jeżeli zobaczycie taki widok na horyzoncie, porzućcie wszelką nadzieję. A na pewno nie dyskutujcie z policją. Krajobraz kraju gdzie ludzie nic nie znaczą. Chyba, że są u władzy.                 źródło: DOMUS


Jest taki interesujący punkt widzenia, że jeżeli chcemy poznać prawdę o stosunkach społecznych panujących w danym kraju należy się przyjrzeć aktualnie panującym tendencjom w budownictwie.

Wystarczy tylko porównać oficjalną propagandę państwową z publiczną architekturą, aby szydło wyszło z wora.
Żeby nie szukać daleko, taki na przykład Putin, może kłamać ile wlezie, jak to Rosja dziarskim krokiem zdąża ku nowoczesności, prawom człowieka itd. bla, bla, bla.
Może ściskać do bólu dzieci przed kamerami, odwiedzać do znudzenia zakłady pracy, przecinać niezliczone wstęgi, a i tak architektura go zdradzi.
Architektura pokaże wszystkie ukryte cele i pragnienia despoty.
Bo, jak mawia Slavoj Žižek, "architektura nigdy nie kłamie".
W przeciwieństwie do Putina.
Tak więc nie słuchamy co Putin plecie, tylko patrzymy co buduje. A jest co oglądać.

czwartek, 1 maja 2014

NIESZCZĘSNE OGRODY DZIAŁKOWE






Ogrody działkowe w centrum Gdyni.                                                                            źródło: trojmiasto.gazeta.pl


Stasiuk w posłowiu do książki Filipa Springera "Wanna z kolumnadą" (ktoś, kto tego jeszcze nie czytał może mi się już nie kłaniać;-) napisał, że mimo wszystko tą całą polską rozpierduchę jednak jakoś tam lubi.
Zwyczajnie go to fascynuje. I chyba mocno inspiruje.
Strasznie mu zazdroszczę tej umiejętności przekucia porażenia zmysłów wzrokowych na jakieś pozytywne efekty. Choć jest to trochę chore.
U mnie kontakt z potknięciami polskiego krajobrazu kończy się z reguły niestety frustracją.

Frustracja tym bardziej rośnie, kiedy słyszę kiedy ktoś z pozycji naukowych tego bajzlu broni.
Zdarzyło się tak w audycji Polskiego Radia Współczesne życie działkowca (Rozmowy po zmroku/Dwójka) 

środa, 2 kwietnia 2014

NOWE ZAMKI





Cesarz Niemiec Wilhelm II....                                                                     źródło: Wikipedia



...i jego Cesarski Zamek w Poznaniu w latach świetności.                                                 źródło: Wikipedia



Kiedy dowiedziałem się, że Poznaniacy chcą odbudować swój lokalny Zamek Królewski, trochę się zdziwiłem.
Po co wydawać pieniądze na budowę zamku królewskiego, kiedy ma się już Zamek Cesarski?

Stolica Wielkopolski jest przecież szczęśliwym posiadaczem (jako jedyne miasto w Polsce) oficjalnej siedziby władcy o najwyższym feudalnym tytule (czyli Cesarza - pęknij z zazdrości Warszawo).
Jako, że ten Cesarski to wyższy level niż Królewski (w sumie to już najwyższy,) po co się cofać w tej grze w zamki?