środa, 22 lutego 2017

DRZEWA UMIERAJĄ STOJĄC. ALE NIE U NAS

Rozglądając się i słuchając co ludzie mówią, często miałam wrażenie, że Polacy, miłośnicy domków za miastem, natury i zieleni, jakoś podświadomie nienawidzą drzew. Przypadkowi rozmówcy pytani o powody tego stanu rzeczy udzielali mi bardzo podobnych odpowiedzi.

Po pierwsze - drzewa gubią liście i kto to będzie grabił? Dlatego pewnie niektórzy z upodobaniem sadzą tuje i choinki. Bo nie śmiecą. Jakoś niewiele osób zauważa, że bałagan tworzą właśnie śmieci, a nie spadające liście. Zalegające wokół domów brudne plastikowe krzesła, połamane grabie, dziurawe węże ogrodowe, nie mówiąc już o porzucanych w lasach i przy drogach workach pełnych kuchennych odpadków i zużytych pieluch... no szkoda gadać. Niewielu osobom przeszkadzają też wiszące na płotach i domach śmieci reklamowe, o nie. Za bałagan odpowiadają są drzewa. (W pewnej internetowej dyskusji jeden z uczestników ironicznie zauważył, że kiedy znikną lasy, nie będzie gdzie zostawiać śmieci po weekendzie spędzonym za miastem).

Po drugie - jak wieje, to drzewo macha gałęziami i może powybijać okna w bloku. Najlepiej więc ściąć je w całości, bo nie wystarczy przycinanie gałęzi - wszak odrastają. To z mojego własnego podwórka. Mam pod oknem dwie piękne, stare brzozy. Codziennie zastanawiam się, kiedy ktoś wpadnie na pomysł, żeby zrobić z nimi porządek. Póki co, trwają.

Po trzecie - drzewa są stare, chore i mogą się przewrócić. Fakt, niektóre tak. Drzewo można spróbować uratować (są specjaliści od tego) lub w ostateczności wyciąć, skoro rzeczywiście zagraża. Kluczowym określeniem powinno tu być "w ostateczności".

Po czwarte - drzewa dają cień! A my potrzebujemy słońca! Nawet nie chce mi się tego komentować.

Po piąte - drzewa zagrażają kierowcom. Potrafią tak nagle wyskoczyć na środek drogi!

Po szóste i chyba najważniejsze - na swojej własnej działce wolno mi robić, co chcę! Tego drzewa już nie lubię, więc niech idzie w diabły w drzazgi. Tak... a ja na swojej działce mogę mieć fermę lisów i co mi sąsiedzi zrobią? Moje lisy, moja działka, a zapachy to kwestia gustu.

Do niedawna wycięcie drzewa wymagało ogromnej biurokracji i czasu, a za nielegalną wycinkę groziły surowe kary. Drzewa mogły spać spokojnie i ja też. Ale od 1 stycznia prawo się zmieniło i skutki już są. Właściciele działek ochoczo ruszyli do akcji robienia porządków na swoim terenie, ze swoimi drzewami, według swojego gustu i potrzeb. Tu i teraz, a po nas choćby potop. Mam wrażenie, że mnóstwo osób czekało na tę ustawę przebierając nogami z niecierpliwości.

Wszyscy uczyliśmy się w szkole biologii. Nie wierzę, że ktoś choć raz nie słyszał, że drzewa oczyszczają powietrze z paskudztwa, które wytworzył człowiek. Dzięki drzewom poziom zapylenia w mieście może spaść nawet o 75%. Tyle się teraz mówi o smogu, ale widać, że na gadaniu się kończy.

Drzewa są także domem dla owadów, ptaków i ssaków, gatunków nierzadko sprzyjających człowiekowi, bo walczących ze szkodnikami. Wiele z nich to gatunki chronione, a bezmyślna wycinka pozbawia je siedlisk. Gdzie mają się podziać się puszczyki, myszołowy, dzięcioły, pokrzewki, dzierzby? Dokąd pójdzie pchlica dębowa?

Więcej o pożytecznej roli drzew można poczytać tutaj.

Komu to przeszkadza?

Gdańsk. Zatopiona w zieleni Olszynka. Dawno tam nie byłam, mam nadzieję, że wciąż wygląda tak, jak na zdjęciu.

Dzielnica - jak wyżej. Panorama Głównego Miasta schowana za drzewami. Aby ją w pełni podziwiać, wystarczy podejść bliżej, nie trzeba używać siły piły.

Ciąg dalszy Olszynki. Wiem, że to teren zalewowy, ale jest pięknie.

Kraków, kawiarnia na dachu Pawilonu Józefa Czapskiego. Budynki wokół są w różnym stanie, ale drzewa przysłaniają ewentualne mankamenty.

Kraków, kilka kroków od Pawilonu. Gdyby wyciąć to drzewo, latem byłoby tu nie do wytrzymania.

Główne Miastow Gdańsku. Gołębie zajęły miejsce na drzewie, bo miały taką możliwość. Gdyby zamieszkały na czyimś parapecie, byłoby to o wiele bardziej uciążliwe.



Wrocław. Budynki się zmieniają, a drzewo trwa. I oby tak zostało.
Akademia Sztuk Pięknych w Toruniu. Wiosną mogłabym się uczyć w takim parku.

Gdynia Orłowo. Zadbana zieleń w okolicy mola musi zawierać drzewa!

Pełne pomników przyrody krakowskie Planty. Będą następne? Zabytków wycinać nie wolno, ale przecież "Polak potrafi".

To przechylone drzewo niech się natychmiast wyprostuje, bo ryzykuje życiem!

Wrocław. Gdyby nie drzewa, romantyczne spacery nad rzeką straciłyby cały swój urok ;)

W wodzie wyglądało odwrotnie. Ale równie ładnie.

Koszmar najgorszy z możliwych, czyli spadające liście.

A na koniec biorę czytelników na litość. Kto chce je pozbawić domów?

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/5f/Petite_Nyctale_Northern_Saw-Wet_Owl.jpg?uselang=pl
Sowa. Autor zdjęcia: michelphoto53 CC-BY-2.0

 
Myszołów. Autor zdjęcia: Dick Daniels, http://carolinabirds.org/  CC-BY-SA-3.0


https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/66/Fulvous-breasted_Woodpecker_%28Dendrocopos_macei%29_at_Kolkata_I_IMG_3848.jpg?uselang=pl
Dzięcioł. Autor zdjęcia: J.M. Garg CC-BY-SA-3.0

File:Sylvia rueppelli.jpg
Pokrzewka. Autor zdjęcia: Dûrzan cîrano CC-BY-SA-3.0

Dzierzba. Autor zdjęcia: Dick Daniels, http://carolinabirds.org/  CC-BY-SA-3.0

Była biologia, czas na literaturę. Ernest Bryll w swojej Balladzie o drzewach pisał:

A chociażby je pocięli piłami
A chociażby je kładli pokotem
Nikt nie powie
– Drzew zabijać nie wolno.

:(

PS. Po napisaniu tekstu w mediach ogłoszono, że jednak ustawę trzeba zmienić, bo coś w niej nie gra. Serio? Pożyjemy, zobaczymy.


poniedziałek, 13 lutego 2017

JEST ZIMA, TO MUSI BYĆ ZIMNO!

Ja wiem, że mamy połowę lutego, więc siarczyste mrozy nie są niczym dziwnym. Ja wszystko rozumiem. Do niedawna twierdziłam, że lubię wszystkie pory roku, bo każda ma w sobie coś, ale teraz widzę, że zwyczajnie zapomniałam, czym jest zima w mieście. Nie było jej kilka lat, to się człowiek odzwyczaił.

A tu proszę: nowe śniegowce za całe 70 złotych nie dość, że same w sobie dość paskudne, to jeszcze pokryły się białym nalotem soli drogowej, a dodatkowo przemokły. Mogę sobie tylko pogratulować, że nie wydałam na nie tysiąca.

Samochód jest brudny. Cały czas, już na drugi dzień po myciu wygląda gorzej, niż przed.

Zimowy outfit nadaje mi wygląd ludzika Michelin, który zrobił już niejedną trasę.

Ulice są niby odśnieżone, ale na mojej drodze do pracy śnieg zrzucony został na chodnik, w związku z czym omal nie rozjechałam starszej pani idącej z gracją środkiem drogi.

Biały puch w mieście to raczej szara roztopiona breja, nawet nie chciało mi się iść na spacer.

No dobrze. Koniec narzekania. Na spacer jednak poszłam, nawet do miasta, ale jakby nie całkiem.

Wybrałam się do Orłowa, a konkretnie do Parku Kolibki. I tutaj zima jest możliwa do zaakceptowania. Jest cicho, biało i miło, chociaż zimno, a od morza wieje.

Plik:Pl-gdynia-kolibki-stadnina.jpg
Stajnia w Kolibkach. Kiedyś mieszkały tu konie należące do Straży Miejskiej, obecnie to instytucja kultury. Odbywają się tu koncerty, festiwale, wystawy, targi. Autor zdjęcia: Rafał Konkolewski, CC - BY 2.5
File:Gdynia dwor Kolibki 1.jpg
Dwór w Kolibkach. Cały majątek na przestrzeni wieków należał do rodów Wejherów, Radziwiłłów, Ostromeckich, Sobieskich i Przebendowskich. Po śmierci Jana III Sobieskiego dwór przypadł Królowej Marysieńce, a w samym parku znajduje się nawet poświęcony jej dąb, uznany w 1966 roku za pomnik przyrody. Jest też grota jej imienia. Autor zdjęcia: Andrzej O, CC-BY-SA 3.0

Budynki otoczone są barokowym parkiem z kilkusetletnim drzewostanem. To w sumie 25 hektarów zieleni z alejkami prowadzącymi do plaży i na klif. Raj dla biegaczy, rowerzystów, spacerowiczów, rodzin z dziećmi. Latem to także idealne miejsce na piknik. I to w samym środku miasta.

A zimą wygląda tak:

Ruszamy na spacer. Naprzeciwko dworu znajduje się stara szklarnia. Nie jest specjalnie zabytkowa (wybudowano ją w latach 40. ubiegłego wieku), ale mimo wszystko szkoda, że niszczeje. Wyobrażam sobie, jaki wspaniały ekosystem powstał wewnątrz.


Idziemy dalej. Po drodze niespodzianka - całkiem sprawna huśtawka. Aż chciało się usiąść mimo przenikliwego wiatru.




Schodzimy w stronę morza. Odczuwalna temperatura robi się nie do wytrzymania, ale widok to wynagradza.

O, taki. Morze jest, słońce jest, a tłumu plażowiczów nie ma. Rewelacja.
A w zeszłym roku było tak. Powyżej zera i bezwietrznie. Chyba wolę.


Nie byłabym sobą, gdybym nie dodała na zakończenie:




Trzymajcie się ciepło!













wtorek, 7 lutego 2017

BITWA O MUZEUM

A dokładniej - Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Nie, nie będę pisała o polityce. O kulisach muzealnej afery można poczytać tutaj i tutaj. Bardziej interesują mnie spory architektoniczne i dziś tylko o tym.

Zawsze, kiedy do użytku oddany zostaje jakiś nowy budynek, w internetach rozpętuje się piekło. Polski internauta lubi sobie ponarzekać, pokłócić się, ewentualnie wylać wiadro pomyj na tych, którzy się z nim nie zgadzają. Najgłośniej i najzacieklej dyskutują oczywiście ci, którzy twierdzą, że de gustibus non est disputandum.

Tak było i tym razem. Rozmaite rzeczy można było przeczytać na temat nowego obiektu. Że nie pasuje, zasłania, a co będzie, jak Motława wyleje, że niepotrzebne i czemu za naszą kasę? No i mój ulubiony: Czy to nareszcie nowy dworzec PKS?

A moim zdaniem budynek idealnie pasuje do klimatu Starego i Głównego Miasta - zachowuje kontekst miejsca. Nie wygląda jak rząd kamienic, nie przypomina bazyliki i nie jest katedrą, jednak umiejętnie nawiązuje do gotyckiego klimatu Gdańska. Mamy więc strzelistą, ogromnych rozmiarów bryłę. Jest i wieża. Elewację pokryto barwionym betonem, kolorem przypominającym cegłę. Jedna ze ścian jest całkowicie przeszklona, co przywodzi na myśl gotyckie witraże. Nie ma wprawdzie maszkaronów, rzygaczy, rzeźbiarskich ornamentów, ale przecież nie chodzi o kopię, a o współczesne nawiązanie. I to się autorom udało.

Nie wiem, niestety, jak prezentuje się sama wystawa, bo dni otwarte okazały się raczej dniami uchylonymi i nie udało mi się wejść. Szkoda. Poniżej więc, zamiast wnętrza - zewnętrze.

Muzeum jakby wyrasta z ziemi. Albo - spadło i się w ziemię wbiło. Dynamicznie.



Zeszliśmy w dół, w stronę wieży. Po jednej stronie Gabiony wypełnione gruzem, po drugiej - barwione płyty betonowe.



I jeszcze zbliżenie. Na elewacji nie ma cegły, ale jej pokruszone fragmenty wykorzystano inaczej. Nie wiem, czy taki był zamysł autorów, ale mi się to kojarzy gotycko, a w połączeniu z resztą gruzu - wojennie. Dwa w jednym.



Przeszklona ściana, w której odbijają się Stare i Główne Miasto. Taka współczesna wariacja na temat witraży. Wybaczcie toi-toie w tle, ale towarzysz spaceru odmówił przeciągnięcia ich w inne miejsce na potrzeby zdjęć ;)



Kawałek dalej. Są ławeczki, ciekawe, czy plac ma szansę stać się uczęszczaną przestrzenią publiczną?



Kominy wentylacyjne zebrane w zespoły tworzą swego rodzaju instalację rzeźbiarską.



Okna w niszach. Nic, tylko wstawiać rzeźby. Chociaż ta kompozycja z jakiegoś powodu przypomina mi też łódź podwodną. I znów podwójne skojarzenie.



Nie ma gargulców, ale jest odpowiedni rozmach.



Jest i strzelista wieża. Widok z dołu.



A kiedy się wejdzie wyżej...



... wieża prezentuje się jeszcze lepiej. Tu moje ulubione popołudniowe ujęcie.




Tytuł posta został zainspirowany filmem (nie mogłam się zdecydować, którym;)):

"Bitwa o Ardeny" (1965)
"Bitwa o Anglię" (1969)
"Bitwa o Midway" (1976)
"Bitwa o Sewastopol" (2015)