Nie raz słyszałam głosy oburzonych, że przecież gdyby było taniej, to więcej osób by przyjeżdżało, parkowało, płaciło, a miasto by zarabiało.
No i właśnie o to chodzi - żeby nie przyjeżdżali! A przynajmniej nie samochodami.
Zastawione chodniki, trawniki i podwórka to nie tylko nieciekawy widok - to także ogromna uciążliwość dla pieszych.
Oczywiście, kierowcy zawsze znajdą wytłumaczenie dla blokowania przez co najmniej 8 godzin jakiegoś miejsca, podczas gdy oni spełniają się zawodowo.
Albo - nagle każdy z nich posiada teściową w wieku lat 95, jeżdżącą na wózku inwalidzkim, która właśnie zapragnęła przyjechać do miasta.
Albo dziecko z prawą nogą w gipsie, które tupiąc lewą zażądało podwózki do centrum.
Albo żonę, która nagle i niespodziewanie zaczęła rodzić.
W związku z tym cała rodzina musiała nieomal wjechać samochodem do sklepu/ kawiarni/ restauracji, aby szeroko zakrojoną konsumpcją poprawić sobie humor. Chodzeniu pieszo powiedzieli "nie". Stanowcze.
No słabo to wygląda.
A przecież tak przyjemnie jest przejść się po centrum, zajść do paru sklepów, wstąpić gdzieś na kawę lub posiedzieć w parku i pokontemplować otoczenie.
Ale wszystko psują parkujące na każdym skrawku wolnej przestrzeni samochody. Pytanie, czy tak musi być?
Jeśli w mieście sprawnie działa komunikacja publiczna (najlepiej ta torowa, odpada wtedy stanie w korkach) to czemu by z niej nie skorzystać?
Wiem, wiem, nie po to Państwo kupuje sobie samochód, żeby teraz jeździć z hołotą, która na dodatek oszczędza wodę i kąpie się tylko w soboty.
Z pogardą dla współpasażerów absolutnie nie mogę się zgodzić, a co do kąpieli, to uważam, że jeden przedstawiciel woniejący na cały tramwaj psuje nie tylko atmosferę, ale i opinię pozostałym podróżnym. Takie życie.
Zalet miasta prawie wolnego od samochodów nie da się jednak przecenić. Popatrzcie sami:
Genua, czyli miasto - labirynt. Tu problem samochodów w centrum nie istnieje, bo po prostu w większość miejsc nie da się wjechać. I jakoś ludzie żyją, mieszkają, robią zakupy. |
Tutaj nawet da się wjechać, ale jakoś nikt poza służbami miejskimi tego nie robi. I nie ma, że na chwilkę, bo teściowa, żona dziecko. |
Rzadkość - wydzielony parking w centrum. Ale prawie wyłącznie dla skuterów. |
Gdyby ktoś się jednak zapędził, to takie znaki szybko przywołają go do porządku. |
Wjechał tu chyba za dawnych czasów, kiedy wszystko było dozwolone... |
... ale wyjechać już się nie da :) |
Czasami rzeczywiście sytuacja życiowa zmusza kierowcę, żeby jednak podjechał bliżej. Wtedy parkuje się "na wcisk" :) U nas - nie do pomyślenia! |
Centrum Wiednia. Tutaj w wiele miejsc można wprawdzie wjechać, ale - uwaga - maksymalnie na dwie godziny. Jeśli ktoś pracuje dłużej, to bardzo mi przykro :) |
Skoro parkować można tak krótko, to nic dziwnego, że jest niewielu chętnych. Zwróćcie jednak uwagę na znak kierujący do podziemnego parkingu - tam samochody nie będą psuły komfortu pieszych. |
Uprzywilejowani mogą oczywiście zostawić swój pojazd ;) |
Generalnie idea miasta przyjaznego pieszym jest mi ostatnio bardzo bliska. Z pełnym przekonaniem poparłam odnoszący się do niej projekt obywatelski w moim mieście oraz obserwuję i kibicuję działaniom tej społeczności na facebooku. Polecam też ciekawy artykuł.
Można? Zobaczymy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz