Zdaję sobie jednak sprawę, że niektórym wizyty w podobnych przybytkach kojarzą się z wycieczką szkolną, podczas której należy słuchać, nie dotykać i nie oddychać. Nie wspominając o filcowych kapciach...
Doświadczenie w dzieciństwie tego rodzaju uczuć może skutecznie zniechęcić potencjalnych odbiorców do wstąpienia (i kupienia biletu w niewyobrażalnej cenie 12 złotych) do jakiegokolwiek miejsca związanego ze sztuką.
Właściwie trudno się dziwić.
Na szczęście czasy się zmieniły, a wraz z nimi muzea. Interaktywne prezentacje, atrakcyjnie wizualnie wystawy spowodowały, że placówki kultury "wyszły do ludzi".
Dzieci już się (chyba) tak strasznie nie nudzą, zniknął (gdzieniegdzie) nastrój beznadziei i ogólnego niedofinansowania. A co najważniejsze - nie ma już filcowych kapci.
Oczywiście, ilość zwiedzających nie zwala z nóg, zwłaszcza jak odliczymy zagubionych angielskich i norweskich turystów. Ale nie ma co narzekać - proces ukulturalniania narodu trwa.
Dla szczególnie opornych i omijających muzea szerokim łukiem istnieje sztuka w przestrzeni miejskiej.
Niegdyś tępiona i wyrywana z korzeniami przez krzepką młodzież o nastawieniu patriotyczno - piłkarskim, obecnie ma się coraz lepiej. Rzeźby niewzruszenie trwają na cokołach, a murale pokrywają ściany, promieniując sztuką na wszystkich przypadkowych przechodniów.
Ulice stają się więc galerią sztuki, której nie da się (?) zignorować.
Żeby daleko nie szukać - murale gdyńskie:
Mural M-city, róg Żeromskiego i Św. Wojciecha |
Jak wyżej. Spojrzenie na całość. |
Mural SAINERA Z ETAM Cru, Jana z Kolna 6 |
Mural WAR- C, Żeromskiego 15 |
Mural Chazme 718 i Penera, Żeromskiego 4 |
Mural Kislowa, Waszyngtona 22 |
Mural Cekasa, Św. Wojciecha 9 |
Mural Remi/Rough i Nawera, Żeromskiego 18 |
I trochę dalej:
' |
"Ikar" Igora Mitoraja na Polu Cudów w Pizie. Nie sposób przejść obojętnie. |
Wiedeń. Nowoczesna sztuka na zabytkowym tle. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz