niedziela, 21 września 2014

EUROPEJSKIE CENTRUM SOLIDARNOŚCI




Od hucznego otwarcia ECS minęło już kilka tygodni.
Kurz opadł, vipy wyjechały, można na spokojnie zobaczyć co się z tego zamieszania wyłoniło.
Tym razem bez towarzystwa dzikich tłumów spragnionych sensacji i gratisów.

Tak więc, jak zwykle krótko i po wojskowemu - podsumowanie.
Co nam się podoba i dlaczego.

Po pierwsze, architektura budynku wg projektu gdańskiej pracowni Fort jest fantastyczna.
Wizjonerska i oryginalna.
Mimo to zarówno bryła, jak i użyte materiały od początku budziły kontrowersje.
Głos ludu najlepiej wyraził pewien taksówkarz, który zabawiając nas obowiązkową pogawędką w czasie przejazdu, odsądził z furią budynek od  czci i wiary, wyrażając na koniec nadzieję, że będzie może trochę lepiej jak to to na końcu pomalują (!).
Jak rozumiem, fakt, że jednak nie pomalowali był dla wielu niemiłym zaskoczeniem.
No bo jak to, góra zardzewiałej blachy w środku "pięknego", "zabytkowego"miasta?
Żeby chociaż szkło, nierdzewna stal i złote okucia w oknach, a tu panie budowali najpewniej z odpadków i w ogóle jaki wstyd.
Tymczasem trudno sobie wyobrazić, żeby można było w lepszy sposób przekazać dziedzictwo i nastrój tego miejsca.

I stała się rdza. Odpowiednia stal i problem z głowy.

Po drugie - elementy przyciągające ludzi, czyli magnesy. Jest szansa, że będą tu bywać nie tylko wycieczki szkolne, a wokół budynku nie będzie smutno hulał wiatr.

Magnes nr 1 - wodospad w wersji mini, bo ludzie zazwyczaj gromadzą się tam, gdzie woda.
Magnes nr 2 - wygodne siedzenia (w tym przypadku niezwykle modne hipsterskie leżaki). Oczywiście, nad wodą.
Magnes nr 3 - kombinacja dwóch poprzednich. Woda i ławki doprawione szczyptą zieleni (no i zakaz wprowadzania psów - jedyny nieskażony trawnik w okolicy).

Po trzecie, wystrój wnętrza. Nowoczesny, ale nienachalny i stanowiący dobre tło dla wystaw i innych kulturalnych imprez. Jest nawet ogród zimowy.
Przestrzeń robi spore wrażenie dzięki dużej, niemal katedralnej wysokości, licznym dynamicznym otwarciom i prześwitom. Mimo to budynek nie przytłacza.

Już widzę te tłumy wagarowiczów... a niech przychodzą, może zajrzą do biblioteki albo na wystawę.


Po czwarte - funkcje. W ofercie Centrum są wystawy, wykłady,  jest ogólnodostępna  biblioteka z czytelnią, Wydział Zabaw dla dzieci, a w planach kawiarnia, bar, restauracja - czyli każdy znajdzie coś dla siebie. Zresztą, sprawdźcie sami, o tutaj.
Autorzy programu budynku zadbali o to, aby stworzyć instytucję wielofunkcyjną i elastyczną - co daje nadzieję, że będzie tętniła życiem.


Wystawa stała, a na niej gość z samego zgniłego Dzikiego Zachodu.
Po piąte - wystawa stała.
Wiadomo jak mogło być.
Pomnikowo, martyrologicznie i cmentarnie.
Z przyjemnością donosimy, że na szczęście nie jest. Przesłanie wystawy jest bardzo pozytywne i optymistyczne, gdyż zjawisko Solidarności potraktowano tak, jak na to zasługuje - czyli jak wielki, bezprecedensowy w naszej historii sukces.
Wystawa jest bardzo pomysłowa, świetnie oddaje nastrój lat osiemdziesiątych i nie przynudza.
Jest tak, jak trzeba - ekspozycja raz wieje totalitarną grozą, a raz przekornym poczuciem humoru.
Nikt raczej nie pozostanie obojętny.
W każdym bądź razie nasi zwyciężyli i tego będziemy się trzymać.

Groźnie...


...nostalgicznie...


... i psychodelicznie.


Street art.

No właśnie.


Po szóste - otoczenie. Mamy niepowtarzalną okazję przejść się po terenach postoczniowych wokół ECS, do tej pory niedostępnych. Trzeba się spieszyć, bo mają je zabudować.

Malownicze pustostany. Urządzałabym.

Idealna sceneria dla teledysku. Ci panowie chyba to kiedyś wykorzystali.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz