wtorek, 7 lutego 2017

BITWA O MUZEUM

A dokładniej - Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Nie, nie będę pisała o polityce. O kulisach muzealnej afery można poczytać tutaj i tutaj. Bardziej interesują mnie spory architektoniczne i dziś tylko o tym.

Zawsze, kiedy do użytku oddany zostaje jakiś nowy budynek, w internetach rozpętuje się piekło. Polski internauta lubi sobie ponarzekać, pokłócić się, ewentualnie wylać wiadro pomyj na tych, którzy się z nim nie zgadzają. Najgłośniej i najzacieklej dyskutują oczywiście ci, którzy twierdzą, że de gustibus non est disputandum.

Tak było i tym razem. Rozmaite rzeczy można było przeczytać na temat nowego obiektu. Że nie pasuje, zasłania, a co będzie, jak Motława wyleje, że niepotrzebne i czemu za naszą kasę? No i mój ulubiony: Czy to nareszcie nowy dworzec PKS?

A moim zdaniem budynek idealnie pasuje do klimatu Starego i Głównego Miasta - zachowuje kontekst miejsca. Nie wygląda jak rząd kamienic, nie przypomina bazyliki i nie jest katedrą, jednak umiejętnie nawiązuje do gotyckiego klimatu Gdańska. Mamy więc strzelistą, ogromnych rozmiarów bryłę. Jest i wieża. Elewację pokryto barwionym betonem, kolorem przypominającym cegłę. Jedna ze ścian jest całkowicie przeszklona, co przywodzi na myśl gotyckie witraże. Nie ma wprawdzie maszkaronów, rzygaczy, rzeźbiarskich ornamentów, ale przecież nie chodzi o kopię, a o współczesne nawiązanie. I to się autorom udało.

Nie wiem, niestety, jak prezentuje się sama wystawa, bo dni otwarte okazały się raczej dniami uchylonymi i nie udało mi się wejść. Szkoda. Poniżej więc, zamiast wnętrza - zewnętrze.

Muzeum jakby wyrasta z ziemi. Albo - spadło i się w ziemię wbiło. Dynamicznie.



Zeszliśmy w dół, w stronę wieży. Po jednej stronie Gabiony wypełnione gruzem, po drugiej - barwione płyty betonowe.



I jeszcze zbliżenie. Na elewacji nie ma cegły, ale jej pokruszone fragmenty wykorzystano inaczej. Nie wiem, czy taki był zamysł autorów, ale mi się to kojarzy gotycko, a w połączeniu z resztą gruzu - wojennie. Dwa w jednym.



Przeszklona ściana, w której odbijają się Stare i Główne Miasto. Taka współczesna wariacja na temat witraży. Wybaczcie toi-toie w tle, ale towarzysz spaceru odmówił przeciągnięcia ich w inne miejsce na potrzeby zdjęć ;)



Kawałek dalej. Są ławeczki, ciekawe, czy plac ma szansę stać się uczęszczaną przestrzenią publiczną?



Kominy wentylacyjne zebrane w zespoły tworzą swego rodzaju instalację rzeźbiarską.



Okna w niszach. Nic, tylko wstawiać rzeźby. Chociaż ta kompozycja z jakiegoś powodu przypomina mi też łódź podwodną. I znów podwójne skojarzenie.



Nie ma gargulców, ale jest odpowiedni rozmach.



Jest i strzelista wieża. Widok z dołu.



A kiedy się wejdzie wyżej...



... wieża prezentuje się jeszcze lepiej. Tu moje ulubione popołudniowe ujęcie.




Tytuł posta został zainspirowany filmem (nie mogłam się zdecydować, którym;)):

"Bitwa o Ardeny" (1965)
"Bitwa o Anglię" (1969)
"Bitwa o Midway" (1976)
"Bitwa o Sewastopol" (2015)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz