W poście Uwaga! Wizualizacja! pisałem ile zamieszania kolorowe obrazki robią w głowach zbyt
prostolinijnych nabywców nieruchomości.
Równie podstępna jest PRESTIŻOWA NAZWA.
W sprzyjających dla dewelopera okolicznościach amator mieszkania jest już wstępnie otumaniony powalającą wizualizacją. Zanim się więc otrząśnie z tego wrażenia, należy mu szybko podsunąć odpowiedni tytuł, który to wszystko ideowo opakuje i ostatecznie wyciągnie pieniądze z jego portfela.
I tu właśnie wchodzi na scenę PRESTIŻOWA NAZWA.
Powinna ona sprytnie zagrać na naszych ambicjach i kompleksach. Koniecznie musi być dostosowana do polskiej mentalności - a więc niech będzie trochę nadęta i taka bardziej pańska.
Żeby wszyscy wiedzieli, że my nie z chamstwa.
Może to być dla przykładu coś w stylu....no powiedzmy...:
APARTAMENTY
KAMIENICA
SZLACHCICA
Wspaniała, dostojna nazwa. Taka tradycyjna...
Na miarę naszych aspiracji i marzeń. I jeszcze się rymuje.
Idealnie nadaje się by rzucić ją od niechcenia w rozmowie ze znajomymi:
„ a propos...właśnie kupiłem... (tu chwila dramatycznej ciszy):
A P A R T A M E N T W K A M I E N I C Y S Z L A C H C I C A
Trzeba przyznać, że brzmi to jakoś lepiej niż wymuszone wyznanie:
„...no wiecie, kupiłem kawalerkę w wielkiej płycie”...
Teoretycznie, na papierze, jako nabywcy "Apartamentu..." staliśmy się bardzo prestiżowi.
Niestety. Nawet spod najlepszego marketingu zawsze w końcu wylezie bezczelna rzeczywistość.
I zgłosi swoje wątpliwości.
Bo co w zasadzie powoduje, że nasze 45 metrów kwadratowych zwykłego, nie ukrywajmy – przyciasnego i w sumie dość ciemnego mieszkania nagle awansowało do rangi apartamentu? Przecież apartament powinien charakteryzować się luksusem (portier w efektownym mundurze, recepcja, basen dla mieszkańców, itd.,...)
Dlaczego zwykły wolnostojący blok nazwano kamienicą, chociaż wiemy, że te powinny stać w szeregu jedna obok drugiej? ( z reguły w prestiżowej, historycznej części miasta...)
I w końcu skąd ta „szlacheckość” skoro inwestycja jest przy ul. Stoczniowej w osiedlu - sypialni?
Prawda jest taka, że kupujemy coś, co uczciwie powinno nazywać się,
„Małe Ciemne Klitki w Blokowisku
Wniosek jest oczywiście banalny.
Dom i mieszkanie to byty realne, a nie literackie.
Nazwy i słowa nie mają tu znaczenia i nie dawajmy się złapać na rożne „ Dębowe Rezydencje” czy inne „Królewskie Parki”.
Można by powiedzieć sentencjonalnie: „nie nazwa czyni apartament”.
A na przeciwko Teatru Miejskiego w Gdyni buduje się właśnie "Dyskretny Urok Presitżu" :)
OdpowiedzUsuń